Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— „O cześć wam panowie, magnaci!...“ — zaintonował piskliwy głos w ciżbie.
Mówcy oczy się zaiskrzyły.
— Słyszycie, obywatele! Oto zew narodu! Rewolucja ginie, upada, jęczy pod ciężarem zmagającej ją kontrrewolucji! Ocalić rewolucję może tylko gmina, komuna, lud, gilotyna a po naszemu szubienica! Ona naszem ocaleniem, ona ratunkiem przed zgrają Skrzyneckich, Czartoryskich, Chłopickich, Lubeckich. Nasi generałowie już otwarcie układy prowadzą! Tak, obywatele! Prowadzą układy!... Tak-tak! Są dowody, są dokumenty! A wiecież, jaki przedmiot jest układów — żeby oni wrócili na senatorskie krzesła, a nas by zapędzono w dyby!
— Ooo! — mruknęła ponuro kawiarnia.
— Chwili niema do stracenia! Godzina sprawiedliwości wybiła! Na powrozy szpiegów — sprzedawczyków!
— Na powrozy! — zahuczała kawiarnia.
— „Cześć wam hrabiowie, książęta, prałaci...“
— Niech sąd ludu wyrokuje!
— Wiwat naród!
— Wiwat!
— Za pozwoleniem, obywatele! — wrzeszczał młody dyszkant. — Imieniem akademików proszę o głos!
— Niema głosu! — Niech żyje szubienica! — Precz z wodzem, precz z Czartoryskim!
Ale dyszkant, pomimo tak niechętnego przyjęcia, dźwignął ponad pogłowie pyzatą, rozczerwienioną twarz, wystającą butnie z zachodzącego jej na uszy kołnierza gwardyjskiego i, łypnąwszy oczyma, zaczął z impetem:
— Nie dość, obywatele, złe wyplenić, trzeba uczynić jeszcze, by się nie powtórzyło!... Trzeba ustanowić dozór akademicki! Tak, jak to było przedstawionem sejmowi! A co sejm zbrodniczy, targowicki odrzucił! — Gwardja akademicka powinna być rozesłana po województwach, przy każdym urzędniku, przy każdym oddziale, szwadronie, bataljonie, pułku, brygadzie, dywizji, korpusie, władzy zarządzie powinien być jeden akademik z prawem veto...