Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ruszki, jeno skrzące się oczy mówiły, iż całe jej życie, całe serca kołatanie skupiło się na zmożenie, skruszenie więzów, pokonanie martwoty, która jej skuwała nogi.
Mózg Olesiowej był tak przytem owładnięty walką, iż nawet zastanowienie jego nie obudziło, że właśnie te upragnione drzwi skrzypnęły, że profos Dziurbacki ukazał się w nich zdyszany z jakimś osobliwymi tobołem na ręku, i że, wspiąwszy się żwawo po drabinie na swoje poddasze, wszczął tam osobliwy rwetes i krętaninę.
Dopiero okrzyk zdumienia szewczanki, która wsunęła się rano do izdebki z mlekiem — ocknął staruszkę. Olesiowa porwała za kubek z mlekiem i jęła je chłeptać chciwie.
Szewczanka przeżegnała się.
— Wszelki duch!... A to chyba, że jejmości zelżało!
Olesiowa cmoknęła resztę mleka i gęby utarła.
Szewczanka ledwie własnym oczom wierzyła.
— Jejej! Myśmy właśnie powiadały, że z tego gwałtu jejmości utrzęsie do cna! Już wczoraj jejmość była prawie zimna.
Paralityczka obruszyła się gniewnie:
— Pilno ci do gałganów po mnie?! Chciałabyś?
— Ale bo, toć aby powiadam, że wczoraj rewolucja szła — jejej! Lepiej niż ze stu obwiesili zdrajców... Nawet tego, co tu, podle drugiej sieni, mieszkał u Kwiatkowskiej, z pod łóżka ściągli...
— Wiem!
Szewczanka aż pociągnęła nosem.
— Bo i... książęcia będą na stryk...
— Wiem.
— Chyba jegomość Dziurbacki powiadał...
— Nikt mi nie powiadał. Wiem wszystko. Tak musi być!
Szewczanka cofnęła się ku drzwiom zabobonnie.
— Nagotujesz mi klusek.
— Uważam.
— Byle rychło, bo czas w drogę, trzeba się zmocnić!...
Jeszcze południe nie wyszło, gdy już cała kamieniczka na Zapiecku zagadała o pomieszaniu rozumu, co naszło