Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I możeby i tego dnia nie rostrzygnięto pytania, gdyby nie strzały na forpocztach i hukanie groźne pułków: „wodza nam dajcie! wodza chcemy — bitwy!!“
Komisarze stropili się. Poszeptali zwarzeni i westnęli.
Dembiński nie świetny. Przebił się na Litwę i z Litwy wrócił, lecz zapaleniec. Mir posiadł w Warszawie, ale, ale czwartemu pułkowi się naraził, bo go zekpał w raporcie po Kuflewskiej bitwie. Wyboru niema — gotów rozpędzić obradujące stany — hm, i co powie na to czwarty pułk, co powie czwarty pułk!
Dziej się wola Nieba!
Dembiński tymczasem cale nie myślał kwapić się na dowódzcę. Czy z obyczaju, który zapanował między generałami, wybieranymi na naczelników, czy dla braku wiary w samego siebie, Dembiński, ledwie po długich naleganiach, zgodził się na chwilowe zastępstwo.
Był więc wódz nareszcie. Ale nowego wodza trzeba było zaprezentować wojsku. Uczyniono zatem przegląd.
W obozie rosyjskim ruch wzmagał się, lecz i w polskim zaczął się nielada. Skrzynecki sam podjął się przedstawić wojsku swego następcę i przedstawił tak, że Dembiński porwał go w objęcia i ryknął wielkim głosem: „we dwóch osobach jednego tylko macie wodza!“
Dzień nadszedł wreszcie czwarty, dzień czternastego sierpnia. Dzień ten rozpoczął o świcie komunikat rządu Cesarsko-Apostolskiej mości, komunikat, druzgoczący w niwecz nadzieje na austrjacką odsiecz i pismo odręczne gubernatora Warszawy do księcia prezesa Rządu o tem, że Klub patrjotyczny otwarcie wzywa ludność do rewolucji.
Komisarze rzucili się do pojazdów i pomknęli na ratunek stolicy.
Nowy wódz zabrał się do planów i rozpraw z Prądzyńskim, Chrzanowskim, Łubieńskim i Skrzyneckim.
Siedemnastu generałów deliberowało, swarzyło się... aż, w toku najgorętszych argumentów, od strony Łowicza wychynęły ciemne, ruchome kolumny i jęły mieść przed sobą polskie placówki.