Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Innego trzeba wodza!
Na tem pytaniu znojny skończył się dzień.
— Ale kogo?! — gruchnęło nazajutrz pytanie.
— Kogo?! — zafrasowali się i komisarze i obóz i wedety na forpocztach, i koniuchowie przy działach i medycy w ambulansach.
— Chyba Prądzyńskiego!
— Ten przecież od miesięcy na każdym rozumiał się błędzie, ten najlepsze koncypował plany, ten wszystko dotąd przepowiedział.
— Jeden Prądzyński!
— Tylko Prądzyński!
Ba, ale raptem na przeszkodzie generałowi kwatermistrzowi stanęła szlachetność! Wal głową o mur, klnij na ojczyznę, na ziemię, na ewangelję, kap łzami — szlachetność Prądzyńskiego ani drgnie.
Do tej pory ten i ów mniemał, że Prądzyński intrygantem był zawołanym, sprzeką, że z pychy, zawiści ręce umył, że na papierze tylko umiał wygrywać bitwy, że swojemi wystąpieniami nieład, rozprzężenie w wojsku podniecał — a tu, naraz, w osobie kwatermistrza Katon się ozwał.
Odmówił dowództwa i tym razem. — Dlaczego? Dlatego, że o zasadę mu szło, że ponieważ Skrzyneckiego zwalczał, więc nie może brać po nim szarży, nie może dopuścić, by go o prywatę posądzono!
Katon i owszem rad był służyć planem, który, byle go wykonano, był niechybny, Katon atoli nie dał się ubłagać, wolał być dalej prokuratorem niedołęgów, niż z własnem niedołęstwem się zdradzić.
Szlachetność Prądzyńskiego zabrała radzie wojennej pół dnia a drugie pół dnia ważenie innych kandydatur, rozprawianie się z Zaliwskim, który żądał uwięzienia Skrzyneckiego, i niepewne ku Dembińskiemu podjazdy.
Dembiński zdawał się po Prądzyńskim jedynym. Ale, ale Dembiński tak gwałtownie stawił się komisarzom, tak wyraźne czynił przytyki do sejmu, mieszania się cywilów do spraw wojskowych, że deputacja bała się wymienić jego nazwiska.