Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawda Honoruś. Ja to wiem. Na teatrze nawet teraz śpiewają — „serce nie sługa“! — Ale czasy, paje. Niech się rewolucja zrobi — niech zaczną rżnąć, paje, magnatów, panów, grafów...
— No to Gurowski zostanie prezesem rządu!
— Honoruś! — stęknął z wyrzutem Olechowski.
Pani Honorata oczy nań postawiła.
— Co wolałby wujo, żebym jego usłuchała i na Zamku ze szpiegami już była? Psu na budę z wujowem rajeniem!
Olechowski prychnął, lecz, słowa nie rzekłszy, podreptał ociężale do dużego alkierza, kędy rozochocona gromadka artylerzystów raczyła się maślaczem pod wodzą podporucznika, a ognistem spojrzeniem pyzatej Rózi.
Alkierz, na widok Olechowskiego, zahuczał okrzykami:
— I cóż! — Jakże?! — Gdzież Honoratka? Gdzież babska kompanja!?
— Cierpliwości pajowie! Duchem, aby krzynkę!
— Łże, bazyliszek!
— Za drzwi go!
— Huzia! Na ostre przez metal!
— Rykoszetem go zatulać!
— Moćpajowie! — wrzasnął żałośnie Olechowski, uchodząc przed wyciągniętemi doń kiściami rąk. — Będzie, parol szlachecki!
Lecz w tejże chwili na progu alkierza stanęła panna Władka. Napastujący ku niej się zwrócili:
— Wiwat! — Zdrowie panny! Dawać ją! — Kruczkowski, aby się nie przypinaj! — Niech przy Surmackim siada!! — Tak, przy Surmackim!
Surmacki atoli, któremu vox populi bogdankę ferował, dźwignął barami i oburknął się gniewnie.
— Nie trza mi sąsiedztwa. Niech sobie Radoński do niej stroi!
— Patrzcie — zażartował podporucznik — nasz Surmacki ma rankor do niewiast!
— Nie do niewiast, aby do trznadlów, ogryzków. Toć w narącze niema co wziąć!
— Awansował na ogniomistrza i zakochał się w armacie!