Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

regiem, czy kolejno uderzać a cel rychtować, pędziły z krańca linji bojowej na kraniec, dzieliły się, rozpadały na dzwona, ziały pociskami i ze wzgórza piaszczystego i z poza wikliny nadbrzeżnej i z pod zagajnika, raz w środek mostu, raz w baterje, raz zdala, przy najwyższem podniesieniu armatnich wysuwek, raz zbliska i na ostre przez metal, a raz tuż, rykoszetowemi strzały.
Napróżno baterje Dybicza czaiły się na tajemniczego napastnika, daremnie czyhały z zapalonemi lontami, aby go wypatrzeć, aby go zadławić. Napastnik w oczach ginął i, gdy go szukano lunetami a granatami macano w wiklinie, on pluł z pod lasku, gdy ku laskowi nawracano silnie działowe, on już w wiklinie, z przeciwnej strony, odprzodkował armaty.
Niedobitki wojska polskiego, kupiące się przy Skrzyneckim, drgnęły i huknęły szalonem wiwatem, ku pędzącej znów, tuż przed ich frontem, artylerji.
— Gwardjacka baterja! — zakrzyknięto w szeregach — Bem! Bem! podchwycili — adjutanci.
— Wiwat Bem!
Baterja na podziękowanie, zdarła konie, zakręciła i niemal między arjergardą tyraljerów rosyjskich zatoczyła armaty.
Tyraljerzy rzucili się na kanonierów... Wszczął się zgiełk. Skrzynecki skoczył z piechotą na odsiecz, lecz, nim dosięgną! utarczki, już zabrzmiał stalowy głos.
— Czternasty stopień! Z rykoszetu ceeelpal!!
Baterja ryknęła. Stado kartaczy wyrwało się ze śpiżowych gardzieli i bluznęło między tyraljerów...
Szczątki arjergardy potoczyły się ku mostowi.
Skrzynecki dopadł baterji.
— Bem! Gdzie Bem! Podpułkowniku, okryłeś się chwałą! Ocaliłeś nas!! Patrz, tam na lewo, za mokradłami, tam zatocz, tu nie wytrzymasz!...
Mała, zgarbiona figurka Bema, za całą odpowiedź, pochyliła się na koniu ku trębaczom. Trąbki chrapnęły dyszkantem, kanonierzy zarzucili łożyska na haki przodków, baterja ruszyła...
Wódz naczelny zdumiał się takiej sprawności. Ale nim