Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Być może.
— Bem zaś nietylko wzmocni dywizję Turny ale i sztab Jankowskiego. — Jest chory.
— Więcej zdoła z chorobą, niż Umiński ze swojem zdrowiem.
— Nie neguję.
— Bem zostanie przy Rybińskim! I tak mu już świta w głowie. Za generała się ma, a ładu nie umie utrzymać. Turno nie potrzebuje mentorów a przedewszystkiem takich, co go potem z zasług będą obdzierali po Honoratkach.
Łubieński nie dał za wygranę. Skrzynecki opierał się, bronił, aż naciśnięty argumentami, zakonkludował:
— Więc idzie generałowi jeszcze o cztery bodaj armaty!
— Bodaj o cztery! Choć...
— Doskonale. Nie mam nic przeciwko temu... nawet całe ośm z Bemem.
— Czy jednak warto dzielić baterję?...
— Jeżeli nie warto, niech idzie do Siedlec.
Rozmowa ta głuchym buntem ozwała się w Bemie, gdy mu oświadczono, że cztery działa pod Orlikowskim pójdą z pierwszą dywizją, on zaś z ośmioma tylko ma za Turną maszerować. Niesprawiedliwość, lekceważenie było nadto dokuczliwem i oczywistem. Milberg miał baterję artylerji konnej, której dowództwo sprawował kapitan Bagiński, w zastępstwie rannego pod Ostrołęką podpułkownika Piotrowskiego. Tę więc baterję można było i należało podzielić, a nie jemu, pułkownikowi, umniejszać armat. I w pierwszym impecie Bem chciał protestować, chciał do Jankowskiego się meldować, lecz pohamował się, zęby zacisnął i powlókł się do Turny po rozkazy. Turno uradował się Bemowi gorąco. Pułkownikowi zelżało na sercu i, choć doskwierała mu kusa prezencja baterji, choć bez Orlikowskiego i czterech jednorogów, jakby bez ręki mu było, przecież miną nadrabiał, i znaku po sobie nie dawał.
Tymczasem rozkazy sztabu głównego, które w Wodyniach Jankowskiego dogoniły, mocniej jeszcze, niż Bema, zadrasnęły generałów Milberga i Bukowskiego, gdyż za-