Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skrzynecki sam w gruncie przekonania do wyprawy na Wołyń nie żywił, przeto zadowolił się rozkazem, aby Chrzanowski z Zamościa wyszedł dla przecięcia odwrotu szczątkom korpusu Rüdigera... I to raczej dla przesadzonej ostrożności, bo Rüdiger był skazanym na śmierć.
Jakoż i sam skazaniec nie wątpił o losie, który go czeka, bo w kilka godzin po odebraniu wiadomości o przeprawieniu się Ramorina pod Gołębiem, wyrwał się z Lublina, niby zwierz zaskoczony w legowisku odgłosem naganki, i szedł na linję strzałów, szedł na myśliwych wprost, bo tu jedynie mógł liczyć na możność przebicia się, wyślizgnięcia. Za plecami bowiem groził mu Zamość, do pleców również dobierać mu się chciał i Ramorino i oddział zbrojny, który z pod Kazimierza się skradał. A gdyby nawet, gdyby zdążył się cofnąć w stronę Wołynia, to jeno tem pewniejsza czekałaby go zguba. Kajzarow ze swojemi dwoma dywizjami nie uchroniłby go od pościgu, od klęski i od sromotnej dymisji. Niechybnie, klęska zastawiała sidła na Rüdigera i od strony Łukowa, lecz nie hańba.
Tak mniemał Rüdiger. Ale nie tracił fantazji. Słał kurjera za kurjerem do głównej kwatery hrabiego Tolla o odsiecz, o uczynienie dywersji i wyglądał odpowiedzi. Odpowiedź nie nadchodziła. Kurjerzy przepadali. Natomiast podjazdy kozackie wracały zewsząd z wieściami o ukazywaniu się polskiej kawalerji. Jedynym więc ratunkiem było zaatakowanie Ramorina, zanim ten zdoła odebrać posiłki.
Rüdiger chwili się nie wahał. Skręcił z Lubartowa w bok, na Michów, aby Wieprz przebyć i, zwróciwszy się na lewo, dosięgnąć Ramorina, wtłoczyć go w kąt rozwidlenia między Wisłą i Wieprzem i tam, uwięzionego, zdziesiątkować.
Rüdiger ani domyślał się jeszcze istotnych arkanów, zastawionych nań, sideł.
Generał Tomasz Łubieński na głowie się postawił, aby pierwszy jego popis, w roli szefa sztabu głównego, wypadł pomyślnie. Więc cichaczem o każdem poruszeniu uwiadamiał Prądzyńskiego, co moment rady jego szukał. Wy-