Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwałtowniejszy, placówka mógł, nie czekając wyjaśnień, kulą potraktować nieocenionego człeka.
Troska Skrzyneckiego o Łubę poszła rykoszetem. Dwa plutony ułanów rozpędzono do wedet i rekonensansowych pikiet z zapytaniami, czyli gdzie nie widziano Łuby, alias niewielkiego człeka z zadartym nosem, kozią bródką, jednokonną podróżującego biedką.
Pod wieczór Skrzynecki nakazał wymarsz do Wiązowny.
Generał Turno z drugą dywizją jazdy wyciągnął w niespełna dwie godziny za nim tuż jęła dźwigać się pierwsza dywizja piechoty Rybińskiego.
Praga zagrzmiała głuchem dudnieniem tarabanów, zawodzeniem trąbek, szczękiem, łopotem kopyt końskich.
Skrzynecki lżej odetchnął.
Nie miał jeszcze planu, nie zdecydował się jeszcze na posunięcie, lecz już rozpoczął grę, bo i tak, czy tu, czy ówdzie wypadnie maszerować, Wiązowna jest punktem wyjścia najprzedniejszym, gdyby nawet samego Dybicza należało w pułtuskiem legowisku szachować okrężnym ruchem.
Lecz to niejakie uspokojenie wodza nie trwało długo. Około północy, jakby silniejszy paroksyzm gorączki nań naszedł, może pod wpływem pisemek warszawskich, których mu cały zwój przywieziono, dość, że jak stał, wskoczył do powozu, na Lewińskiego, podszefa sztabu, skinął, aby z nim siadł i kazał do Wiązowny się wieść. Stało się to tak prędko, że eskorta musiała szarżować, by dogonić generała. Za przykładem Skrzyneckiego, rad nie rad, poszedł Łubieński, sztab, polowa kancelarja, tabor cały głównej kwatery.
A pojazd generała pruł tymczasem mrowie maszerującej piechoty, wymijał bataliony, pułki, brygady i pędził w obłokach pyłu, witany chrapliwemi komendami, chrzęstem karabinów i tępymi okrzykami salutujących oddziałów.
W pobliżu Wawra, pojazd Skrzyneckiego zdołał dobyć się z fali piechoty. Konie wpadły w równego kłusa. Eskorta miarowym zabrzmiała tupotem.
Las, który teraz już z obu stron drogę bramował, jął