Strona:W podziemiach ruin 17.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To jest tak, panie grafie — przerwał żywo chorąży — kto nie chwyta za ogień, ten się nie poparzy.
— Ja też nie po ogień, ale po ochłodę przyjechałem.
I już miał powstać, by uczynić wyznanie afektów, gdy drzwi się otworzyły, i wszedł Michał Ziembiński, donosząc chorążemu o przybyciu posłańca z pilnym listem.
Graf, który z dawniejszej bytności znał Ziembińskiego, zwrócił się do niego z zapytaniem:
— Mości panie Ziembiński, a nie znacie wy Jakubowskiego?
— Znam, albo co?
— Przyszedł do mnie prosić się o siużbę i powoływał się na wasze świadectwo. Kazałem mu zgłosić się później, póki nie dowiem się, co zacz. Cóż powiadacie?
— Przyjmie go pan graf, dobrze; nie przyjmie, także dobrze. Kiedyś go znalem, dziś umarł on dla mnie. — Następnie zwrócił się do chorążego ze słowami: — Co pan chorąży każe powiedzieć posłańcowi?
— Przynieś mi waszmość list, panie Michale.
Wkrótce potem chorąży, odczytawszy list przy stole, rzekł:
— Zaproszenie na sejmik powiatowy jest w liście, powiedz waszmość, że stawię się na czas oznaczony.
— Na kiedyż ten sejmik? — spytał Niemiec.
Chorąży, pragnąc pozbyć się niemiłego gościa, odpowiedział:
— Pojutrze rano początek, a że daleko, więc jutro z wieczora wybrać się muszę.
— Jeżeli tak, — zaczął graf po chwili milczenia — to i na mnie pora. Proszę więc obojga państwa na osobną rozmowę.