Strona:W podziemiach ruin 12.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Witam waćpannę chorążankę! Kwiat jej piękności słynie nietylko w całej Polsce, ale i zagranicą są zacni kawalerowie, którzy radziby uszczknąć ten pączek.
Anielka zapłoniona schyliła się, by ucałować rękę gościa, lecz nie pozwolił na to kasztelan, pocałował ją w czoło po ojcowsku, a ona w ramię.
— Łaskawe słowa pana kasztelana przyjmujemy jako miłe komplimenta, gdyż pochodzą z ust szlachetnych.
Poczem pomodliwszy się, siedli do stołu. Gdy pierwszy apetyt minął, zapytał pan chorąży o sprawy publiczne.
— Saskie wojsko, te pijawki, ssące naszą krew, ustępują z granic Rzeczypospolitej, a do Króla szwedzkiego, Karola XII, wysłał senat posłów, by zaprzestał walki z nami, bowiem inna rzecz jest król nasz August II, a inna Rzeczpospolita, która nie chce nowej wojny szwedzkiej.
Wszczął się żywy dyskurs polityczny, wszyscy obecni byli za utrzymaniem pokoju ze Szwecyą. Pod koniec uczty uprzejmy kasztelan zwrócił słów kilka do Michała Ziembińskiego i zapytał go w końcu:
— Cóż się dzieje z waści siostrzeńcem Jakubowskim?
— Narobiwszy mi wstydu, a sobie hańby, uciekł do Brandeburgii.
— To waść i kontent — rzekł kasztelan.
— Z ucieczki tom rad, ale żal mi, żem tyle lat chował i pielęgnował tę gadzinę przy sobie, korzystając z łaski pana chorążego.
— Szkoda, że go nie ubito — westchnął chorąży, bo o zakałę szlachectwa u takiego łotrzyka nietrudno.
— Co ma wisieć, nie utonie — dodał kasztelan.
Gdy ucztę skończono, poprosił kasztelan chorążego i jego małżonkę na osobną rozmowę. Gdy usie-