Strona:W XX wieku.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starowinka, o łysiejącem czole i zmarszczkami pooranem licu. Zdziwiony, powiódł okiem po swem mieszkanku, napróżno w nim szukał onego wspaniałego zbytku, którego widok nęcił przed chwilą jego oczy. Na ścianie wisiał osnuty pajęczyną kalendarzyk, wskazujący rok 1893; na stole leżały porozrzucane książki i spory zwój drobnem pismem zapisanego papieru. Westchnąwszy, przetarł oczy, i przywoławszy chłopca, kazał mu usiąść i chwilkę zaczekać. Poczem dobywszy z szuflady ćwiartkę listowego papieru, wziął pióro do ręki i jął pisać, co następuje:

Szanowny redaktorze!

Zechciej mi łaskawie wybaczyć, że ci nie posyłam sprawozdania z książek, które mi dałeś do oceny. Nie moja to wina! Zacząwszy je czytać, popadłem w jakiś dziwny stan medyumistycznej prostracyi, w której ciało moje astralne, oddzieliwszy się od fizycznego ciała, poszło bujać w dziedzinie ułudy, w rozkosznej krainie Avelun, gdzie kwitnie błękitny kwiat romantyki, i w każdej róży kielichu spoczywa urocza sylfida, a na każdym listku kołysze się chochlik psotliwy i wesoły. Równocześnie jednak zachowało fizyczne ciało moje świadomość tego nadzwyczajnego zjawiska, i podczas,