Strona:W XX wieku.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wilka, co wyje, wobec cegły, co z dachu spada, i wobec wierzyciela, co fantuje i grabi, domagając się zapłaty nieuiszczonego długu. Wesołe muzy zamieniły się były w płaczki i cały Parnas rozbrzmiewał „jękliwem kwileniem.“ Arka przymierza między dawnemi a młodemi laty stała się była wielkiem akwaryum, w którem, jak złote rybki, pluskali się autorowie i autorki, doznający uznania krytyki, uprawianej przez snobbów i angielskie — z niebieską wstążką — gitary.
Wszelakoż, mimo tych urządzeń, „popularyzujących“ umysłowe płody — rosła, rosła makulatura w nieskończoność, zapełniając szopy reklamowanymi drukami, których nikt nie chciał kupować. Pomawiano publiczność o skąpstwo, o wstręt do umysłowej rozrywki, o brak patryotyzmu i t. d. W istocie jednak trudno jej było z tego robić zarzut poważny, iż się nie chciała dać zanudzać i że, niejednokrotnie sparzona, utraciła wiarę w szczerość krytyki!...
Nagle błysnęło w chmurze, na której rozpościerało się ogłoszenie Exsiccatora; ognisty grom wystrzelił z jej łona, godząc w sam środek anonsu Gudronitu. Gudronit oczywiście nie pozostał dłużnym swojemu wrogowi i odstrzelił mu się siarczystym piorunem, którego