Strona:W XX wieku.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fotelu, i patrząc mu zalotnie w oczy, wyśpiewała dzwięcznym głosem jadłospis, na nutę umyślnie w tym celu przez Noskowskiego ułożonej romancy.
Bohater nasz znał przyrząd ten i wiedział, że, celem wykonania jakiegoś zlecenia, należy uskutecznić odpowiednią transpozycyę fonograficznych skrawków, ukrytych wewnątrz automatu, w podobny sposób, jak się to dzieje w katarynkach. Więc też ująwszy białą rączkę lalusi, ściskał ją w swej dłoni mocniej, ilekroć wymieniała nazwę potrawy, którą się zamierzał uraczyć. To była właśnie droga, na której się można było porozumieć z automatyczną rybo-dziewicą. Chcąc zamówić jakiś napitek, trzeba ją było w brodę uszczypnąć.
W mgnieniu oka uskuteczniła syrena otrzymane zlecenia, i Czarny Tulipan, któremu głód doskwierał, zabrał się z apetytem do spożycia darów bożych. Będąc wykwintnym smakoszem, wybrał potrawy porze roku odpowiednie, a więc: pieczone kurczęta, raki i szparagi. Zakropiwszy to wszystko buteleczką Clos de Vougeot, kazał jeszcze sobie podać talerz potziomek, podlanych szampanem. Poczem zapłaciwszy rachunek i pocałowawszy rybo-dziewicę (w taki sposób objawiali synowie XX wieku swe zadowolenie z obsługi), poszedł na