Strona:W Sudanie.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi aromatami burzącego się w niém życia odrodzonéj roślinności.
Tyralierzy połączyli się na nowo z rodzinami swemi, każda smala doliczyła się członków swoich, z których jedni przy życiu pozostali, drugich śmierć skosiła nielitościwie, i cały oddział długiemi etapami wraca znowu do Dakar, niecierpliwie śpiesząc do celu. Jedna tylko Joanna-Marya, dzika dziewczyna z sercem przez miłość oswojoném, chciała-by, żeby dni były bez końca, a noce bez przebudzenia. Nie skarży się, nie zdradza trwogi, która ją dręczy, z bohaterstwem kobiecéj dumy tai męczarnie swoje; ale nocą, gdy z rozłożystych drzew spada łagodna świeżość, do wonnéj kąpieli podobna, gdy na wszystkich powiekach sen cięży, ona jedna oczu w gwiazdach utkwionych nie zamknie snem kojącym.
Pokój przedziwnie głęboki rozlany jest w całéj przyrodzie: wąż, piersią zginający łodygi wysokich i wątłych traw pustyni, stado aligatorów, odprawiających nocne igrzyska na wyspie, od brzegu rzeki niedalekiéj, niepewny lot nietoperzy, wszystko to słychać wyraźnie!... Wśród wielkiego uciszenia martwych i żywych tworów, wśród bezbrzeżnéj téj pustyni, nie utai się szmer najlżejszy; każdy szelest echem rozbrzmiewa i echem coraz to słabszém w dal płynie; najcichszego oddźwięku drgnienia usłyszy milczenie tu panujące, cisza, wśród któréj nieledwie usłyszéć-by można gołębie całujące się w gnieździe dziobkami.
A w umyśle biednéj murzynki tysiącem roją się myśli, jedna z drugą sprzeczne, bezładne, jakby na sekundę z chaosu jéj ciemnoty wyłonione. Wielkie problemata serc ludzkich ciągną korowodem smutnym, niewyraźne jakieś, zmalałe, mgłą zagadki owiane, zagadki, któréj rozwiązania, niestety! i my także daremnie nieraz szukamy.
Zadumy te, zbyt dla niéj głębokie, rozwiewały się prędko, znikały jak senne mary, ustępując miejsca innemu obrazowi. Przed bezsennemi jéj źrenicami zjawiało się wtedy, z okrutną sennego widzenia wyrazistością, morze, słońcem wyzłocone, o skały białą pianą bijące, a na falach jego.... mknie całą siłą pary statek, podobny do tych potworów bajecznych, co zioną snopami iskier i dymu kłębami. I oto parowiec ten, po morzu jak rumak pędzący, zabiera jéj nazawsze Gaeta, a ona, do wy-