Strona:W Sudanie.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

iskrzącemi źrenicami w niezrozumiałe dla niéj pismo, a potém przenosiła je na twarz Gaeta, którego usta, lekko drżące, przez pół się otwierały uśmiechem, podczas gdy w oczach łzy mu prawie stały.
Nieprzezwyciężoną ciekawością zjęta, mała murzynka końcem czarnego paluszka dotknęła białéj ręki młodzieńca.
Włosy miała splecione w małe, twarde warkoczyki, z których zwieszały się bursztynowe paciorki; twarz jéj i szyję przyozdabiały muszle i świecidełka szklane.
Śliczną była w barbarzyńskim tym stroju, z figlarném i głębokiém czarnych oczu spojrzeniem, z ustami jak kwiat granatu szkarłatnemi.
— Co tam jest w tym papierze? — spytała, — dlaczego śmiejesz się i płaczesz razem?
— Bo mi razem wesoło i smutno, maleńka.
— A! rozumiem, — odparła dziewczynka, — i mnie także czasem tak bywa: wesoło razem i smutno. Myślałam jednak, że to dlatego, że ja dzika jestem dziewczyna. Między białymi lndźmi, ty tylko jeden masz twarz taką, jak wrota chaty, otwartą.... Zajrzéć tylko w głąb’, a wszystko zobaczyć można!.... Czy i ty także dziki jesteś?
Na czole jéj, delikatném nakreślony tatuowaniem, rozkwitał lotns błękitny, nad Nilu brzegami rosnący. Prostowała giętką figurkę, potrząsając warkoczykami i patrzała na księżyc, powodzią łagodnego blasku lejący; u paska jéj tkwił wielki pęk białych tnlipanów, których kwiaty, do porcelanowych czar podobne, wznosiły się jedne nad drugiemi, sięgając aż po pierś jéj, śpiżu połyskiem świecącą, i ziejąc wonią dziwnie nieznaną, a upajająco mocną.
— Kto wié? może.... — odparł oficer, myśląc o szorstkiéj mowie swoich praojców, długowłosych a dzielnych staréj Bretanii synów. — Może.... Ale z jakiegoż powodn, ty, Joanno-Maryo, bywasz razem wesołą i smntną?
Joanna-Marya milczała. Niebo iskrzyło się gwiazdami, a cienie postaci tańczących nabierały w świetle dziwnie fantastycznych zarysów. Murzyni przynosili coraz to świeże tykwy, piwem z prosa napełnione, krążyły téż one gęsto, a trunek uderzał już do głów żarem; gryoci śpiewali coraz głośniéj, wydobywając z balafonów coraz to ostrzejsze dźwięki; pantominy