Strona:Włodzimierz Stebelski - Roman Zero.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXI.

Wpół ukojona nocy zapragnęła.
Noc letnia, pyszna, siadła już na kwiaty.
Pod winogradem Janina spoczęła —
W koło niej klombów woń i szept skrzydlaty
A nad nią mleczna droga się rozgięła
A gwiazdy w lśniące zdobią ją makaty —
I jakby z gwiazdą spadły złotoszczerą
Z drgającą piersią stanął Roman Zero...

Gdybym umierał w nieskalanej glorji
Uczciwą śmiercią w jakiej pięknej ziemi,
Ssąc z purpurowych ust róży-wiktorji
Ostatni balsam wargami zbladłemi —
Gdybym się z bolów spowiadał historji
Przed źrenicami dziewic spłakanemi,
Na barkaroli na mirtów węzgłowiu,
Gasnąc wieczorem w słodkiem pogotowiu —