Strona:Włodzimierz Stebelski - Roman Zero.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Pamiętam ciebie, zimo tego kraju!
Ty smutny roku, coś jak grom uderzył
I zabił młody liść w cmentarnym gaju!
Jam ciebie gorzko, bardzo gorzko przeżył:
Mój syn jedyny w jasnym życia maju
Poszedł po wawrzyn, chociaż w bój nie wierzył
I według wszystkich całopaleń wzoru
Padł — nie dla wiary, ale dla honoru!

„O Polsko moja z wschodu do zachodu!
O bracia w bolu, w pracy rozjednani!
Czyliż tak wiele w sercach naszych chłodu,
Że się boimy, aby w tej otchłani
Twarz, co się zowie pomnikiem narodu,
Nie była nagle pomnikiem tyranji?
I, że potrzeba twarzy nieśmiertelnej
Balsamu krwi i łuny pogorzelnej?

„Czyliż nim zabrzmi trąba bitw anioła
Na ów dzień sądu, na ów dzień wyzwoleń,
Kiedy bóg wojny wszystkich nas powoła
Z bagnetem, kutym w pracowniach pokoleń —
Czyż nie zdołamy dotąd wsać się w czoła
Wszelkich powszednich robót i gramoleń?
Czyż nie zdołamy rozróżnić wyrazu
Mądrości żmiji od służalstwa płazu?