Strona:Włodzimierz Stebelski - Roman Zero.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A panna Mania? — Ta go nie obchodzi.
On się, jak polip w pierś hrabiego wwierca.
Przetańczy walca w balowej powodzi
I powalsuje z nią aż do kobierca.
Na targu życia — o serdeczna młodzi!
Cóż dzisiaj znaczą mezaljansy serca?
Kąkol na zimno woła: Nuż się uda!
Przecież bezczelność już robiła cuda.