Strona:Władysław Stanisław Reymont - Za frontem.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ryby widzieliście, co?
— Nie, wodę ino i piachy! I sromałam się, że to byłam nagusieńka!
— Organiścina ma taką książkę, w której stoi, co znaczy każdy sen. Pójdę się spytać. Woda, nago i głębokie piachy! — przepowiadała sobie, żeby nie zapomnieć.
I zaraz po obiedzie poleciała w stronę kościoła.
— Przez posły wilk nie syty — powiedziała organiścina. — Sama jej wyłożę.
Kobieta była chytra, w języku obrotna i, chociaż z przyrodzenia słabowita i pokasłująca, tęgi łykacz i sekutnica. Zaszedłszy do Brudzowej, z miejsca przymówiła się o gorzałkę, a przekąsiwszy chlebem, wyjęła swoją drogocenną księgę.
Chora z bijącem sercem czekała na jej słowa. Adam stał jakiś mroczny.
— Nago po wodzie chodzić — odczytywała uroczyście w senniku — znaczy: choroba! Ale że po wodzie czystej i bieżącej, znaczy też pomyślność i list z pieniędzmi.
— Chybaby Adamowy brat pisał z wojska. Co prawda, on się zawsze dopomina pieniędzy.
— Te piachy — coś mi się nie podobają — wtrąciła Grzelowa srodze zafrasowana.
— Fraszki małe ptaszki! Jeżeli śnią się wysokie i sypkie, oznacza to śmierć, zaś jeśli się przyśnią pod wodą czystą i bystrą, to właśnie wróży zdrowie na długie lata. Gdyby w tej wodzie były