Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nieprawda! leży pod gałęziami, zabity na śmierć, na śmierć!
— Podobno już szukają mordercy! — straszyła mnie.
Nie boję się już niczego — cóż może przemóc moją miłość!
Tłusta sąsiadka siedzi w oknie, w koszuli jest tylko, śmieje się...
Zapuściłem rolety!
Tak wolno płyną godziny, tak wolno zbliża się wyzwolenie, tak wolno zbliża się szczęście...
Sen mnie ogarnia...
...czuję już zapach jabłoni...
... Idę...
...może już na zawsze...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .