Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 39 —

Ktoś dzwoni!
On ogromnie lubi, jak mu tak mówię, tylko chce, żeby go po każdem słowie c.... ja to strasznie lubię, ale boję się, bo „Ma“ mówi, że całowanie przed ślubem, to miłość na kredyt i rzecz bardzo grzeszna... „Ma“ to wie bardzo dobrze, bo, jak się ciocia wygadała, „Ma“ miała dwóch narzeczonych... i nie umarli, tylko, tylko się nie ożenili z „Ma“.
Obrzydliwi ci mężczyźni!
Ktoś dzwoni!
Dlaczego Rozalia nie otwiera?
Aha, musi być w bramie z tym lokajem z pierwszego piętra...
Widziałam raz, jak się całowali na schodach...
Te służące, to istoty bez czci i bez wstydu — żeby się całować po schodach! i do tego z lokajami!
To wprost obrzydliwe!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Była u mnie Cesia, moja najserdeczniejsza przyjaciółka i najdawniejsza, bo jeszcze na pensyi przysięgłyśmy sobie przyjaźń i podpisałyśmy to krwią z serdecznego palca.
Naprawdę, jak kocham „Ma“ i „Pa“, prawdziwą krwią.
Nagadałyśmy się, nagadały.
Ach, ona jest bardzo nieszczęśliwa w miłości, bardzo! kocha się w Przybyszewskim! Ja to rozu-