Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 32 —

wąsy i bardzo mu dobrze w takim płaszczu do ziemi i strasznie go ko... co miałam mówić?...
Acha, siedzimy, a „Pa“ z przedpokoju już woła:
— Psiakość, nóżki baranie! Człowiekiem jestem, obywatelem jestem, ojcem jestem, jedziemy do Włoch! Ja, Jan Gwalbert Adamski, z żoną i córką Halą, jedziemy do Włoch!
— I ze „Stokrotkami“ — prosiłam „Pa“ — bo coby one bez nas robiły.
— Dobrze, córko, i ze „Stokrotkami“, psiakość, nóżki baranie.
Chłopiec od kupca przyniósł za „Pa“ wino i bakalie. Wypiliśmy na szczęśliwą podróż, zjedli kolacyę i „Pa“ zabrał pana Henryka i poszli na piwo.
Myśmy się z „Ma“ i z ciocią spłakały z radości, aż „Stokrotki“ szczekały, bo i one jadą z nami... Prawie cały dom.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Poleciałam do Naci, jeszcze siedzieli przy herbacie.
Nie rozebrałam się z żakietu, tylko im wołam z progu: Nic nie wiecie?
— Co takiego? — Zerwali się wszyscy.
— Nic nie widzicie we mnie? Niczego się nie domyślacie?
Milczeli.
— Jadę do Włoch!