Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/30

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 26 —

    Jutro musimy z panem Henrykiem złożyć wizyty tym ciotkom.

    · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

    18-go marca wieczorem. Byliśmy dopiero dzisiaj, bo wczoraj padał taki deszcz, że wyjrzeć nie można było...
    Ledwie żyję i tak mi jest niedobrze, tak niedobrze, że...

    · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

    Byliśmy u tych sławnych ciotek!
    Boże, znowu mi tak... chyba ja nie umrę! a mam tyle sukien nowych, narzeczonego, kolczyki brylantowe... toby było okropne...
    Najpierw pojechaliśmy do ciotki Ani.
    Zaraz, muszę sobie przypomnieć; ciotka Ania to ta z mopsami, na Kruczej; ciotka Jania z papugą, na Hożej; i ciotka Sylwia z wychowanicą, na Nowym Świecie.
    Przyjeżdżamy do ciotki Ani, dom chyba dwa razy większy od naszego, tylko na schodach czuć psami, że to coś okropnego.
    Była w domu, podziękowaliśmy jej, naprawdę, nie wiem za co.
    Siedziałam, jak na szpilkach. Poczęstowała nas czekoladą i biszkoptami, a ten jej okropny mops cały czas warczał na mnie i wyszczerzał zęby.
    A na odchodnem ciotka powiada: Zażyjcie dzieci po pigułce homeopatycznej — taki czas wilgotny!