Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/207

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 203 —

    Pan Jezus przecież wiedział, że on cygani.
    Judasz samą koprowiną wysupłał 28 groszy, daje i powiada:
    — Podziały mi się gdziesik dwa grosze... — bo sobie myślał, że choćby dwa grosze mniej straci.
    Pan Jezus pieniądze wziął i zaraz do karczmy weszli.
    — Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    — Na wieki! Witajcie ludzie, a skąd to Pan Bóg prowadzi?
    — Ze świata, moja pani karczmarko, ze świata. Zziębliśmy, głodniśmy, może nas pani czem pokrzepi, bo ledwo dech się w nas tłucze z utrudzenia.
    — Chleba nam pani dajcie — rzecze św. Piotr.
    — Niema.
    — No to choćby samego syra, abo kiełbasy...
    — Niema moi ludzie...
    — Może pani mają choćby z miseczkę kapusty abo i kartofli?
    — Niema nic, bo przed wami jakieś ludzie byli i zjedli wszystko do ździebka.
    — A gorzałkę macie?
    — Gorzałka to jest, ale tylko prosta śmierdziucha, bo śprytu i słodkiej zabrakło.
    — Może się napijecie? — pyta Pan Jezus.
    Judasz jeno splunął, a św. Pietrz rzeknie:
    — I... półkwaterek jaki by nie zawadził, bo