Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/17

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 13 —

    To było jeszcze jesienią, w listopadzie.
    Siedziałem w saloniku ze „Stokrotkami“ i wyglądałam na ulicę i strasznie się nudziłam, bo to okropnie nudne być panną na wydaniu. A do „Ma“ przyszła jakaś stara pani i rozmawiały w jadalnym — nie podsłuchiwałam, nie, zajrzałam tylko cichutko, czy „Ma“ nie przyjmuje jej czekoladą.
    Bo ja okropnie lubię czekoladę i usłyszałam, że ta pani mówi o jakimś młodym mężczyźnie, i czy on może u nas bywać.
    Uciekłam od drzwi, bo robiło mi się strasznie gorąco, a potem tak się zbeczałam, że aż „Stokrotki“ skomlały.
    A wieczorem „Ma“ przyszła do mojego pokoju i mówi.
    — Hala, jesteś dorosłą panną!
    — Ja wiem, że jestem dorosłą, a długiej sukienki to mi „Ma“ jeszcze nie daje.
    — Jesteś dorosłą, dostaniesz długą sukienkę, no i pewnie pójdziesz kiedyś za mąż.
    Rzuciłam się „Ma“ na szyję, bo ją bardzo, bardzo kocham i nigdybym się z nią nie chciała rozstawać, ale i krótkie sukienki, to też mnie trochę wstydzą.
    A wyjście za mąż, to ważna chwila w życiu kobiety-chrześcijanki!
    — Ja wiem i... i strasznie jestem ciekawa tej chwili.