Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 133 —

drażnił, bo one zawsze takie łagodne... i ten młodszy rzucił się i ugryzł go podobno... przecież taki mały piesek nie mógł mu krzywdy zrobić, najwyżej może rozerwał mu te jego... łachmany! a ten złapał go za skórę i rzucił do morza!!!
Czemu tam mnie nie było! Zabiłabym go parasolką!
I rzucił tak prosto... na śmierć... do morza!
„Pa“ krzyczał, żeby ratowali, a ci gondolierzy jeszcze przeszkadzali...
Już dopływał do brzegu... ale brzeg wysoki, gładki, równy... aż się „Pa“ położył na kamieniach, żeby go złapać... no za bardzo się przechylił... wpadł... strasznie się rozbił i zabłocił...
„Pa“ wyciągnęli, ale „Stokrotek“ utonął.
Utonął i nie żyje!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Przyprowadzili „Pa“ do hotelu, tak wyglądał strasznie, że „Ma“ zaraz zemdlała!
Był potem doktór... „Pa“ chciał mu płacić, niema pugilaresu! surdut i kamizelka na piersiach były rozcięte — i pugilares ze wszystkiemi pieniędzmi ukradli!
„Stokrotek“ młodszy i pugilares!
Czy może być straszniejsze nieszczęście?!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

„Pa“ już telegrafował do Warszawy po pieniądze i stanowczo mówi, że ma już dosyć wojażu i dosyć Włoch.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·