Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/133

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 129 —

    człowiek boi się rozpędzić, żeby nie wpaść do wody!...
    Domy, jak kaczki siedzą na wodzie i basta!
    Zachwycają się Wenecyą... hm, ludzie dużo mają czasu! Piszą o pałacach tych, kanałach, placach... ale żebym ja u nas, w Warszawie, miał taki pałac brudny, odrapany, z wodą naokoło, toby mi na pe[1] dom zapieczętowali i poszedłbym z torbami. A śmierdzi wszędzie, że niech ręka Boska broni!...
    Zasypać kanały, odnowić domy, zrobić skwer na placu św. Marka, toby jeszcze to miasteczko było możliwe. Ale wino tanie i dobre. Tylko te Włochy mają miny, że zawsze zapinam się na wszystkie guziki, jak wychodzę z hotelu.
    Ten malarz łże, to łże, ale porządny chłop... żeby tylko wkońcu nie chciał mi sprzedać jakiego obrazu?...
    Trzeba iść spać, jutro jeszcze obejrzę Wenecyę, to może co pożytecznego znajdę i zapiszę. Ale pieniążki w tym wojażu, to płyną jak woda, psiakość, nóżki baranie.

    12-go kwietnia. Młodszy „Stokrotek“ nie żyje!

    · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

    „Pa“ też o mało się nie utopił.

    · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

    Pewnie zaraz wrócimy do Warszawy!

    · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
    1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; najprawdopodobniej winno być na pewno.