Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nim zdołał przeszkodzić, pokornie obsunęła mu się do nóg.
Pochwycił ją w ramiona.
— Ceśka, laboga! Przecz ja chcę czego innego. Rad jestem z twojej dyspozycyi serca. Wszyscy poczciwi pragną zniesienia poddaństwa. Ceśka!
Bowiem przemęczona tylu wzruszeniami buchnęła rzewliwym płaczem i, dając mu się uspokajać pieszczotą i pocałunkami, szeptała wstydliwie słowa gorących wyznań.
Przerwał im Filip, przywołując do ojca.
Już tam był stryj Onufry i obaj księża. Miecznik upierał się o natychmiastowy ślub, że zaś to było niemożebnością, przykazał odprawować solenne zaręczyny. Migiem odbyła się ceremonia, z wielką pompą i w przytomności wszystkich kuligowych gości, niemało poruszonych niespodzianką. A kiedy narzeczeni zamienili pierścionki, poświęcone przez ks. Albina, Filip wniósł brodaty gąsiorek i miecznik wypił zdrowie młodej pary. Kapela zagrzmiała burzliwą fanfarą, za oknami też huknęły gęste strzelania i krzyki wiwatowań zatrzęsły dworem.
Miecznik ostatkami sił upraszał miłych gości, aby się zabawiali, polecając wytoczyć ze sklepów co najstarsze tokaje i miody prawieczne. Poczem zamknął się z Onufrym i z którymś z lubelskich palestrantów.
Zasię zabawa stała się jakby weselem. Młodzież hulała do upadłego i piła na umór, wrzask wiwatów raz po raz wstrząsał domem. Tańce już szły za tańcami, bo wodził je Sewer z Ceśką i z takim animu-