Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XI.

W ogromnej, mrocznej sieni Grabowskiego dworu, przed kominem siedział zasępiony stryj Onufry. Przy nim sfora srogich wilczarów, skamlała zcicha. Ogień, żywiony smolnemi karpami, trzaskał wesoło, rozlewając lube ciepło i złocistymi brzaski wyjawiając stare zbroice, rzędy końskie i trofea myśliwstwa, akuratnie porozwieszane po ścianach.
Pora była wczesna; zaledwie styczniowy dzień przecierał się z mroków, zazierających przez okna lodową, zielonawą twarzą. Na świecie hulały lute wichry, tocząc kłębowiskami śnieżnej zamieci, że raz po raz dygotały ściany, głownie leciały z komina i gryzący dym buchał.
Stryj Onufry żegnał się trwożnie, patrzył na zawarte drzwi do pokoju miecznika i znowu zapadał w jakieś lękliwe zadumy, bowiem czasu niektórego zdradna i gorzka łza spływała mu po jagodach i z piersi rwały się ciężkie westchnienia.
Zasię cały dwór Grabowski pełen był posępności, łzawych spojrzeń, cichych szeptań, płaczów stłumionych i dygotu serc uciemiężonych trwogą.