Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Insurekcja.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie owe ewenty tej straszliwej nocy dawały sytą strawę sercom lękliwym, przepełniając je bezgranicznem przerażeniem, jakoby zbliżanie się nieubłaganego, ostatecznego sądu godziny.
A już szczególniejszy strach padł na zdeterminowanych przeciwników insurekcyi.
Adherenci Moskwy i króla pruskiego talarów, Targowiczanie, podli egoiści, poczciwcy, wyznawcy złotego środka, spokoju i ciepłego przypiecka, dygotali pozamykani w mieszkaniach.
Cała maszyna Rzeczpospolitej z pierwszym wystrzałem insurekcyi została powstrzymana. Zamknięto wszystkie urzędy. Wszystkie funkcye zostały tknięte paraliżem. Nawet Rada Nieustająca nie dawała znaku życia, bowiem jej członkowie, odcięci od świata, przerażeni niespodzianymi wypadkami, oczekiwali z biciem serca rychłego końca zawieruchy. Nie sposób się im było skomunikować ze sobą, gdyż pachołkowie najwierniejsi, powysyłani z listami, zbiegali do insurekcyjnych szeregów. Warty, strzegące ich kwater, złączyły się z powstaniem, poszły za głosem powinności. Blady strach zadygotał po pałacach Jaśnie Wielmożnych, zdanych na łaskę i niełaskę szalejącej rewolucyi. O ucieczce z miasta niepodobna było marzyć. Rogatek strzegli insurgenci, a zresztą brakowało koni, zabranych przemocą na potrzeby wojny, i zabrakło służby, że pozostali opuszczeni w złoconych, cudnych klatkach swoich apartamentów, otoczeni przepychem kobierców, ścian, sprzętów, farfurów i bronzów, ale głodni, bezradni, oczekujący śmierci z rąk wzburzonego pospólstwa, przepływa-