Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przysięga.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uciekł, i położył się spać, a kalkuluje, co nim Pan Jezus wrócą, to un się prześpi i kuń się napasie. W nocy gospodorz przyszedł kunia zajmować, św. Pietr prosił się, ale chłop był twardy i ino chciał półzłotka za szkodę, a że św. Pietr ni mioł, to i jego wzion i zamknął w kumorze. O jutrzni Pan Jezus przychodzi i woła: — „Pietrze, Pietrze!“ A tu nic, ino słychać bez ścianę chlipanie; to jeszcze raz woła: „Pietrze! Pietrze!“ A św. Pietr na to: — „Jakżeści przyjdę, Panie, kiej me chłop w kumorze zamknął i przez półzłotka ani mnie, ani kunia nie puści!...“ Zapłacił Pan Jezus półzłotek i gniewał się. Bo wypasanie i szkoda bliźniemu to jedno, co złodziejstwo a zabijanie. A chłop obaczył jasność nad głową Pana Jezusa i poznał, co to jest Bóg, więc rychło przyleciał i z dzieciamy i z babą, oddawał półzłotek i prosił: — „Zostań, Panie Jezu, z namy! Z kumory się cieloka przegna, oczyści ją i wybieli, będzie w sam raz, i kuń będzie miał kuniczynę co dnia i parobek pożywienie.“ A Pan Jezus poznał, co ten chłop był dobry człowiek, to mu błogosławił cicho i powiedział: — „Zaprawdę, zaprawdę, każdy weźmie zapłatę za to, co robi. Weź, chłopie, półzłotek, bo ci się za koniczynę należy, bo niema takiego króla, abo i pana drugiego, coby nie powinien za to co bierze płacić.“ I odjechał.
— Może jeszcze brat co wie o Panu Jezusie? — pytam, zachwycony naiwnością opowieści.
— Nie, już nic nie wiem.