Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




I.

Która godzina?
— Wybiła już dziesiąta.
— W tej chwili bije... słyszę wyraźnie.
— To tylko ostatnie echa dźwięczą w korytarzach.
— ...Cztery, pięć!
— I deszcz pluszcze w rynnach.
— ...Siedem... zaraz umrze godzina... osiem... powstrzymać, siostro, powstrzymać... dziewięć... boję się, przechodzi nieubłaganie... dziesięć. Już jej niema... już wpadła w wieczność... już jej nic nie powróci... nic... Jak mi jej żal! Czy siostrze nie żal tych godzin pomarłych?
— W Bogu jest wszystko.
— Czy siostrze nie żal tych ludzi, tych drzew i zwierząt pomarłych?
— «We mnie zmartwychwstaniesz wszystek» — rzekł Pan.
— Rzekł Pan... — powtórzył jak echo.