Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 237 —

Jasiek słabł, czuł, że nie zmoże, więc z siłą szaleństwa i rozpaczy wydostał się na wierzch i z całej siły uderzył go kolanami w brzuch — rządca żygnął krwią i opadł nieprzytomny.
Nadbiegli ludzie, ale Jaśka już nie było, gnał jak jeleń do lasów.