Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 179 —

— To się wie, zarazby się domiarkowali.
— I tak się już chłopy odgrażają, bo rządca powiedział, że całą wieś zaskarży, jako Jaśka wszyscy przechowują.
— Żeby on Boga przy skonaniu nie oglądał za naszą krzywdę! — zawołała namiętnie.
— Jakbyście potrzebowali kuniecznie, to jabym kupił... nie dla siebie, bo człowiek grosza przy duszy niema, ale mówił mi Adam z Zacharek, coby mu się obejrzeć za gruntem dla syna, że to go żeni...
— Przyjdźcie którego dnia, to se pomówimy...
— To jest sześć morgów z łąką?
— Sześć morgów pola, a morga łąki.
— Statki gospodarskie macie jakie?
— Są wszystkie i prawie nowe, ale to już osobnobyśmy się godzili...
— A grunt w tabeli nie stoi? — zagadnął już z progu.
— Nie, bo to mój nieboszczyk dostali jeszcze dawniej...
— Zostańcie z Bogiem!
Podali sobie ręce i sołtys wyszedł głęboko uradowany tą pewnością, że grunt kupi za byle co, dawno on już miał na niego ochotę.
Stara zajrzała pod Jabłonki do Jaśka i zakrzątnęła się około obiadu, bo Tekla siedziała