Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
86
WŁ. ST. REYMONT

nieśmiały i małomówny, a Zakrzewski był zbyt zajęty jutrem.
Leon położył się na łóżku, a Olkowski na swoim brudnym sienniku, który nie miał nawet prześcieradła i obaj czytali, popijając herbatę.
Olkowski miał i woził z sobą całą pakę starych, okropnych dramideł, które najsumienniej czytywał po kilka razy, a czytając, grywał je równocześnie, bo ilekroć Zakrzewski spojrzał na niego, zawsze widział to jego nędzną twarz głodomora, rozpaloną wzruszeniem, to szeroką a mocną gestykulacyę, lub słyszał szeptem wypowiadane tyrady, a czasami widział, że Olkowski zrywał się z barłogu, rzucał spieczonemi ustami jakiś frazes potężny, a po-