Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
50
WŁ. ST. REYMONT

zawołał, dając pieniądze Korczewskiemu.
— Rzepa, nie chłop, tak! Powieś się Zakrzewski, boś głupi — szepnął mu do ucha Feluś, ściskając równocześnie bardzo silnie jego rękę.
— Kto będzie przechodził koło mieszkania Korniszona, to może mu zaniesie pieniądze i powie, żeby natychmiast przyszedł do mnie — powiedział Korczewski, rozdzielając pieniądze.
— Ja mogę wstąpić — ozwał się Zakrzewski.
— Może pan mnie odprowadzi, panie Leonie, bardzo proszę, mam nawet do pana interes — szepnęła mu cicho piękna Szalkowska, ogarniając go powłóczystem spojrzeniem.