Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
283
LILI

rzucała takie race dowcipów i uwag złośliwych, że aż hrabia się rozrechotał, wykrzywiał z zadowolenia

swoje sztuczne szczęki i co chwila wrzucał monokl w oko i coraz bliżej przyglądał się jej odsłoniętym ramionom. Bawiła się tak hałaśliwie, bo była napół przytomną; ale gdy zobaczyła Za-