Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
203
LILI

raniej tak wielkiej, jak spory szaflik, uwijał się przy ogniu, dokładał szczap i mieszał w kotłach.
— Wy tutejszy? — zapytał Zakrzewski, aby skrócić nudy oczekiwania.
— A tutejszy — mruknął chłop.
— A jak się nazywa dziedzic?
— A jaśnie pan!
— Jakie ma przezwisko? — zapytał cierpliwie, chcąc się koniecznie dogadać.
— A Gwizdacz, pedają ludzie na nich!
I zamilkł, nie odpowiadając już na żadne zapytania, jakby nie do niego były zwracane.
— Nazywa się ta kanalia... Psiakrew, zimno mnie trzęsie! Zaraz panu powiem. Nazywa się Talkowski, kawaler, bogaty, stary