Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
195
LILI

nie mów pan w złą godzinę, bo może to nas spotkać gdzieindziej.
— Proszę o sześć biletów w pierwszym rzędzie — odezwał się dziedzic, wchodząc i podając papierek dziesięciorublowy.
Korczewski z pośpiechem pieniądze wziął, bilety dał i dziękował.
— Uniżenie dziękuję! Serdecznie jesteśmy wdzięczni za poparcie naszego teatru i za naddatek! Mój Boże, żeby tak wszyscy rozumieli sztukę i jej posłannictwo jak szanowny pan dobrodziej, to jej kapłani nie chodziliby w podartych butach! Bardzo dziękujemy za prawdziwie polską gościnność! Chodźmy, kolego, bo furman zmarznie nam. Polecamy się pamięci. Pani dobrodziejce ca-