Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
192
WŁ. ST. REYMONT

Korczewski, nie dając przyjść do słowa szlachcicowi, który pokręcał wąsy i oglądał się niespokojnie na drzwi.
— Zimno, siarczyste zimno, a śniegi po pas. Ale, jak mawiał mój ś. p. dziadek kasztelan: »W styczniu mrozy i śniegi — w sierpniu stodoły po brzegi«. Łajdackie zimno! Chcieliśmy we wsi dziedzica dobrodzieja wstąpić na rozgrzewkę do karczmy — karczmy niema! Przeżegnałem się, jako to może być polska wieś bez karczmy! Powiadają nam, że dziedzic aby uchronić ludność od pijaństwa, karczmę skasował, chociaż przynosiła mu wielki dochód! To chyba pierwszy podobny fakt u nas! Na kamieniu żeby się nam rodzili podobni ludzie, na kamie-