Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
190
WŁ. ST. REYMONT

chwiała na poręczy krzesła, zostawiona w pośpiechu. Samowar szumiał na stoliku.
— Szanowny dziedzicu dobrodzieju! Mam honor się przedstawić: Korczewski, artysta dramatyczny i dyrektor towarzystwa, a oto kolega ze scen lwowskiej i krakowskiej, przybyły do nas na kilka gościnnych występów.
Szlachcic szarpnął wąsa, przestał wpychać trzewiki i wskazał im krzesła.
— Przyjechaliśmy do dziedzica dobrodzieja, jako do znanego w okolicy mecenasa i protektora sztuki, z zaproszeniem na czwartkowy nadzwyczajny spektakl. Będzie to gościnny występ i zarazem benefis kolegi. Gramy »Gniazdo rodzinne« Sudermana. Służę