Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzwonek odezwał się w sieni wraz z tupotami i trzaskiem otwieranych drzwi.
Wszedł ksiądz z Panem Jezusem, zrzucił futro, nałożył stułę i siadł przy chorym.
Chory chciał się przeżegnać i zastygł z podniesioną ręką; nienawidzili się oddawna; ksiądz zajrzał mu w oczy, zdobywając się na uśmiech współczucia, tamten zaś szepnął:
— Umieram. Daj mi rozgrzeszenie! Powiedz mu — zwrócił się do córki.
Powtórzyła po angielsku, gdyż nie rozumiał ani słowa po polsku.
— Musisz się wyspowiadać, inaczej nie mogę ci dać rozgrzeszenia.
— Jakże się będę spowiadał? Nie umiem po angielsku... — jęknął zrozpaczony.
— Niech mówi po polsku, a ty mi przetłumaczysz — zdecydował prędko ksiądz.
— Jezus Marja! przed córką mam się wyznawać z grzechów?