Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niesz ode mnie. Myślałem, że weźmiesz miejsce po mnie.
— Mam już dosyć majnerstwa! Zapisałem się w Chicago do szkoły «Palatin», uczę się tam handlu przez korespondencję, a jak skończę, odbiorę od Kobiaka z morgecy swoje trzy tysiące dolarów i wracam do kraju. Co się będę wysługiwał obcym! Niejeden mnie straszy i odmawia, że to tam w Polsce bieda i wielkie nieporządki. Jak ludzie zaczną robić, to i biedy nie będzie. Pojedziemy całą kupą Palatinców i weźmiemy się do businessów i do robienia porządków. Polska musi być bogata, wielka i sławna. Napatrzyłem się świata i jego porządków. I nieraz w transzach rozmawialiśmy z kamratami, w jaki sposób mamy pomagać Polsce...
Merka zawołała ich do kuchni, służącej i za jadalnię.
Noc się już robiła, siedli do wieczerzy przy lampie.
— Byłem u naszej stryjecznej siostry, Nowickiej — zaczął po pierwszem daniu