Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odwieziono ich do lasu, gdzie mieszkał pan Adam.
Znów potoczyło się życie dawnym trybem. Przyszły żniwa, i długi list od wuja. Pisał, że już jest na miejscu, że zastał pułk, z którym mają iść na pomoc Osmanowi Paszy! Wspominał, że Michał został już sierżantem, że spotkał towarzyszy z powstania. List został spalony, nawet popiół zalano wodą...
I tak płynął czas, gdy przyszły wiadomości, że Osman Pasza oblężony jest pod Plewną. Wiedzieliśmy, że wuj Ludwik jest przy nim. Długo trwało to oblężenie. Całe miesiące! Wieści były coraz gorsze. Bili Turków wszędzie, otaczali Plewnę coraz ciaśniej, pisano, że głód w fortecy!
Przyszedł list od wuja Tomasza. Był ranny, leżał w szpitalu w Szumli. Ojciec strapił się srodze, posłał trochę pieniędzy, a ksiądz, przyczytawszy list, powiedział:
— To straszne! Może do siebie strzelali! Może jeden drugiego ranił! Brat przeciw bratu! Straszne!