Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ny Bogu sprawiedliwemu i, skupiwszy się modlitwą, rozciągnął się na ławce i zasnął.
Dzień już był, kiedy się przebudził, pociąg stanął na jakiejś wielkiej stacji, kazał sobie podać herbatę do wagonu, ale, zobaczywszy tłumy na peronie, pomyślał nagle.
— A jeśli to nie byli warjaci, a jeśli prawdę mówili?
Nie umiał przyciszać wątpliwości, więc gdy tylko pociąg ruszył, poszedł sprawdzić, chciał się jeszcze przekonać. Nie mógł tylko zrozumieć, że wagony były jakieś odmienne, wspanialsze i czystsze.
— Musiałem nie zauważyć! — rozmyślał, zaglądając do pierwszej klasy, siedzieli tam poważni, siwi Arabowie, pili herbatę i, nie zwracając uwagi na jego wejście, sławili jakby w dalszym ciągu mądrość Sułtana i jego doradców...
W drugiej pełno było panów różnych, dam, kupców i studentów; właśnie gdy wchodził, czytano najświeższe depesze o wielkiem zwycięstwie nad podłemi,