Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wir myśli pomieszanej wstrząśnieniem. Mary jakieś obsiadły mu duszę i rwały ją na strzępy. Nie opierał się, nie walczył, stracił świadomość. Taki przejmujący ból zatargał jego duszę, że przestał czuć. Wszystko, co kiedykolwiek taiło się w zakamarkach mózgu, występowało teraz — nie wiedział — czy to się w nim dzieje, czy poza nim...

Łódź, niekierowaną wiosłem, zepchnęła woda na zakręcie jeziora do brzegu, gdzie stanęła.
Księżyc się ukrył, świat oblókł się w szarą, przerzedzoną osłonę przedświtu. Gwiazdy gasły jedna za drugą.
Wilgotny, zimny wiatr podnosił się z moczarów i zalatywał z poświstem.
Woda traciła blask, mącąc się; czerniała w długich wałach, toczonych przez wiatr.
Wydra plusnęła w pogoni za rybą, tuż przy łodzi.