Strona:Władysław St. Reymont - Z ziemi polskiej i włoskiej.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —

giem długo i usypiam, kołysany ciszą i płynę gdzieś z temi wodami w cieple słońca i spokoju...
Obudzili mnie bracia dopiero, zdążyłem ledwie narwać bzu i znowuśmy ciągnęli dalej. Droga ma tylko nazwę, bo nic z właściwości szosy nie posiada, nawet słupów wiorstowych, szlaka pod kołami wozów tak skrzypi piekielnie, że uciekam daleko naprzód, aby nie słyszeć.
Mamy z pięć wiorst lasem, pod sam Fałków.
W Fałkowie jest przepyszna droga, wysadzona modrzewiami, i kościół bardzo stary i bardzo prosty, zwykły czworobok bez najmniejszych ozdób architektonicznych.
Kilkanaście minut przystanku i dalej.
Przed samym zmrokiem dochodzimy do jakiejś wsi, w której mamy nocować. Dwór daje wszystkim koniom schronienie i nam w części. Idziemy obejrzeć kościół nowy, wystawiony przed kilkunastu laty przez właściciela Kołońca, Fałkowa, i wielu innych, pana Jakubowskiego; jest poprostu śliczny. Zacząwszy od ogrodzenia i cmentarza, pełnego kwiatów, aż do posadzki kościelnej, wszystko znamionuje smak artystyczny.
Pierwszy raz od Warszawy, spałem rozebrany i w łóżku; dano mi taką wspaniałą pierzynę, że utonąłem w niej i zaspałem. Z przykrością się z nią rozstawałem.
I jakeśmy się znowu wszyli w lasy, tak dopiero pod Przedborzem ujrzeli pola.
Okolica bardzo malownicza, tylko ziemia licha, i na chłopskich ziemiach znać w obróbce gruntu naj-