Strona:Władysław St. Reymont - Z ziemi polskiej i włoskiej.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 16 —

twarzy i wpoprzek oczu, ślini je i rozciera, muska obrazkiem; następnie kładzie dwie poślinione słomki razem z obrazkiem na jakąś skorupę i zapala. Okadzając tym dymem chore oczy, szepcze półgłosem zaklęcia i modlitwy o uzdrowienie, a gdy skończył ceremonjał, odsunął się nieco i z namaszczeniem a głęboką pewnością wiary rzekł:
— Ty, bracie, wierz, że słowo Boże, słowo moje i chcenie moje — pomoże, to pomoże. Jak Pietrowi Pan Jezus powiedział: Chodzi do mnie bez morze... to on się wagował i myślał, co spłynie we wodzie — i zaraz tyż poszedł na dno. A Pan Jezus go wyciągnęli za włosy i rzekli: — Cobyś był, Pietrze, mi dufał, co przejdziesz — to przeszedłbyś. To, bracie, modlij się, wierz, że zdrów będziesz za łaską Tej, Najświętszej Częstochowskiej, a zdrowy będziesz. Bo co my możewa, to możewa, a resztę Bóg może. Ament!
I ta reszta, przypatrująca się w skupieniu pobożnem, uderzyła się w piersi i głośno powtarzała:
— A resztę Bóg może. Ament!
I była w twarzach taka powaga wiary i ufności w te słowa, takie poddanie się wielkie dusz pod tę moc, że mnie przeniknął dreszcz jakiś nieokreślony — i w mózgu zaczęły się kojarzyć obrazy z odległych czasów i krain — gdzie smutną, przepaloną ziemią szedł Chrystus, a na Niego czekały rzesze nędz wszelakich, a On dotykał ślepych oczu i ślepi widzieli; mówił umarłym: „Powstań!“ i zmartwychwstawali, a te zbolałe, uciśnione dusze, jak kłosy schylały Mu się do nóg i śpiewały: „Hosanna! Hosanna!“ a On odchodził smut-