Strona:Władysław Orkan - Nowele.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Błyszczały diamenty śnieżne, mieniąc się barwami w świetle gwiazd, które rzadkiemi oczkami patrzały z poza czarnej mgły... Błyszczały gwiazdki po śniegu — a cztery większe od innych, jak rzadkie okazy diamentów między piaskiem drogich kamieni... Błyszczały oczy zamarzłych.
Litośny wicher rzucał śniegiem na cielesne trumny — i rosła... rosła śnieżna mogiła.....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

I uszło trzy dni... Czas płynie jak woda. Wioska biała promienieje gwiazdkami śniegu w nieciepłem świetle słońca...
Ludzie z bliska, od kościoła — spieszą po skrzypiącym śniegu na mszę św. Zdalsza nie dojdzie, bo zaspy...
— Komu to wcora dzwonili... — pyta stary gazda kobiety już niemłodej.
— E, wiecie... tej od Chowańca.
— Umarła?

— Toście nie słyseli! Umarzło biedactwo kiesi[1] razem z dzieckiem. Wypędzili z chałupy. Ta i posła na noc... Znaleźli ją dopiero na drugi dzień — pod zospami. Narobiło sie to, narobiło!... I wygnali, skoro juz sił nie stało, jak nieprzymierzając — psa...

  1. Kiesi = dawniej. Lecz najzwyklej używane zamiast: przedwczoraj.